Ocena wątku:
  • 12 głosów - średnia: 2.58
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Kolory tolerancji
"Kolory tolerancji
Ambasador skończyła krótkie przemówienie i zachęciła nas do pytań.
- Wasza Ekscelencjo - usłyszałam swój własny łamiący się głos - Ja nie ma pytania. Ja chciałabym teraz umrzeć i urodzić się jeszcze raz. W Irlandii - powiedziałam.
Mój ciężki akcent odbił się o ściany pałacyku Frederic Delano House przy 2244 S Street NW w Washington DC, rezydencji Anne Anderson, siedemnastej ambasador Irlandii w Stanach Zjednoczonych i pierwszej kobiety w tej roli.
Był upalny dzień 2016 roku. Był to kolor zielony i różowy. Wrócę tam za chwilę.
Żółty i lawendowy
Gdy Witek wrócił do szkoły po kilkudniowej nieobecności miał fioletowy nos, żółtą plamę na środku czoła i bordowy strup na skroni od gwoździa w sztachecie. Nieobecność mu usprawiedliwiono, bo w jej trakcie Witkowi ustawiano nos do pionu. Ten nos wcześniej spłaszczyli mu koledzy z klasy sztachetą z gwoździem na końcu.
Witek miał blond loki i pecha, bo urodził się mańkutem. Za każdym razem, gdy brał ołówek do lewej ręki pani kazała mu siadać w oślej ławce. Witka generalnie tolerowaliśmy, bo było z nim dużo uciechy. Gdy szedł do tablicy robił się czerwony i mokry na czole. Brał kredę jakoś tak bardzo powoli, jakby dawał nam czas na przygotowanie się do spektaklu.
Byliśmy w trzeciej be. Trzydziestu pięciu w klasie. Ławki miały dziury na kałamarze i choć były zaprojektowane na dwóch, niektórzy siedzieli po środku, na trzeciego, z przegródką między nogami. Było ciasno, ciepło i trochę śmierdząco. Ławki były ciemno zielone. Witka nos po kilku dniach też był trochę zielonkawy.
Pani kazała Witkowi pisać na czarnej tablicy pięknie i wyraźnie. Na matematyce pisał cyferki, a na polskim zdania o Murzynku Bambo i Ali. Witkowi z nerwów kreda rozpuszczała się w prawej ręce i zostawiała rozpaćkane ślady na tablicy zamiast pięknych literek. Musiał to ścierać, brać nową kredę i pisać od nowa. Gapiliśmy się i zaśmiewali z każdej rozjechanej, spoconej litery. Pani denerwowała się na Witka i na nas. Krzyczała, by pisał szybciej. My zaczynaliśmy rzucać w Witka ogryzkami i pluliśmy na niego przez lufki kulkami z papieru.
Z Witkiem to było tak: tolerowaliśmy go. Choć było wiadomo, że mańkuci uprawiali czary i że diabeł robił gesty lewą ręką. Uczyliśmy się o tym na religii.
Witek wiedział, że był od nas gorszy. Gdy się zapomniał, wówczas koledzy przestawali go tolerować i pięścią lub sztachetą przywoływali go do porządku. Pani powtarzała Witkowi od pierwszej klasy, żeby nie pisał lewą ręką. Gdyby nie obnosił się z tym mańkuctwem miałby w porządku. Pięknie rysował. Na koniec został słynnym architektem. W Australii.
Rudy
W naszej klasie była też Jola. Miała bardzo grube włosy. Niestety były rude, taką rudością słonecznej jesieni.
Jolę tolerowaliśmy z dwóch powodów. Prócz tych krzykliwych włosów, urodziła się z szóstym palcem. Na każdej dłoni, po stronie małego palca, miała szew. Oglądaliśmy je wszyscy bardzo dokładnie. Blade zgrubienia ze śladem szycia. Ślad szatana. Jola nie pamiętała tego palca. Obcięto jej go, gdy była zupełnie mała. Rankę zaszyto, a szew potem rósł z Jolą i się rozciągnął. W trzeciej be był wielkości centymetra.
Z Jolą nikt nie chciał siedzieć, bo baliśmy się zarazić od niej tym szóstym palcem. Ale generalnie byliśmy tolerancyjni i zjadaliśmy jej drugie śniadania. Joli nie było na balu na koniec ósmej klasy. Wiedziała, że jest gorsza od nas i że z rudą nikt nie będzie tańczył więc po prostu nie przyszła.
Brązowy
Puji jest Portugalskim Psem Wodnym. Ma błony pławne i gruby ogon, który służy tym psom za ster. Zamiast futra ma włosy, brązowe i faliste.
Gdy Puji miała sześć miesięcy zachorowała na zapalenie rdzenia kręgowego. Jej własny system odpornościowy zaatakował jej organizm. Tych psów w Stanach jest tylko około dziesięciu tysięcy. To bardzo mała pula genów. Dlatego podobno atakują je różne dziwne choroby np. ślepota.
Specjalistyczna klinika w Kalifornii zdiagnozowała jej chorobę pobierając płyn rdzeniowy. Trzy tysiące dolarów później Puji została wysłana do domu z ciężka migreną, baterią sterydów i modlitwą o przeżycie.
Szczeniak cierpiał strasznie. Przez sterydy był ciagle głodny i spragniony. Pił i sikał. W nocy nikt nie spał dłużej niż godzinę. Trzeba było wychodzić na siku.
Po miesiącu weterynarze zaczęli powoli odstawiać sterydy. Pies zaczął iść, bo biec nie mogła, za rzuconą piłką. Metr, dwa. Przynosiła piłkę, bo chciała dostać ciasteczko. Wszystko bolało; stawy, łapy, kręgosłup.
Chodziłyśmy więc nad małą zatoczkę, gdzie fale Pacyfiku nie były duże i wchodziłyśmy razem do wody. Uczyłam ją pływać. To mniej bolało, a było trochę ruchu. Powoli, powoli pies robił się silniejszy. Zaczął biegać za piłką lekkim truchtem. Ale serce pękało, gdy inny szczeniak zapraszał ją do gonitwy. Puji nie mogła, a chciała. I to było widać.
Po kilku miesiącach szczeniak był na tyle wyrychtowany, że poszłyśmy do psiego parku. Weszłyśmy przez podwójną bramkę. Szybko podbiegły do nas dwa, trzy pieski. Powąchały Puji i rzuciły się na nią. Puji pachniała chorobą. Była inna. Słabsza. Pierwotny instynkt stada kazał witającym nas psom zaatakować innego. Wśród psów tolerancja jest bardzo ograniczona.
Czasem pozwalały Puji pobiegać. Ale czasem jej trochę „inne” bieganie wzbudzało ich agresję. Wtedy nagle przestawały ją tolerować i rzucały się na nią. Zagryźć. Zabić. Inny.
Biało-Czerwony
Z raportu CBOS:
Prawie co czwarty respondent uważa, że homoseksualizm nie jest rzeczą normalną i nie wolno go tolerować (24 proc.). Ponad połowa Polaków uważa, że homoseksualizm jest wprawdzie odstępstwem od normy, lecz należy go tolerować (54 proc.).
Wyborcy Prawa i Sprawiedliwości znacznie częściej niż zwolennicy innych elektoratów twierdzą, że homoseksualizm jest dewiacją, której nie należy tolerować (38 proc.). Wśród wyborców PO odsetek osób, którym ta ostatnia opinia jest najbliższa, wynosi 9 proc. Zdecydowanie dominuje w tej grupie pogląd, że homoseksualizm jest wprawdzie odstępstwem od normy, ale należy go tolerować (63 proc.).
Tolerować, tolerowany, tolerowana, tolerowanie. Tolerancja. Witek, Jola, Puji. Tolerować.
Tolerować gorszych. Tolerować pod warunkiem. Nie pozwalać na mańkuctwo. Nie zbliżać się do szóstego palca. Nie tańczyć z rudym. Nie malować męskich paznokci. Nie wkładać szpilek na owłosione nogi. Tolerować warunkowo. Jak się nie spodoba to przestać tolerować i przyłożyć sztachetą. Odizolować. Zabić. Spalić.
Zielony i złoty
Do ambasady Irlandii w Waszyngtonie przyjechaliśmy dwoma busami lux na zaproszenie Madam Anderson. Dwa autobusy pełne pachnących, wypomadowanych gejów i lesbijek zaparkowały na podjeździe do pałacyku, w którego drzwiach stała jej Ekscelencja i ściskała nasze gejowskie dłonie.
Pałacyk wybudowano w 1924 roku dla wujka prezydenta Franklina Delano Roosevelta, Frederica Delano. Rząd Irlandii kupił go w 1965 r z przeznaczeniem na rezydencję ambasadorów.
Anne Anderson, siedemnasta ambasador Irlandii w Stanach, była jedną z najznakomitszych jego mieszkanek. Przebiła kilka szklanych sufitów. Była pierwsza kobietą ambasador swojego kraju w ONZ, Francji, Monako, UE i USA.
W 2013 r, w dniu Świetego Patryka (hucznie obchodzone w Stanach święto Irlandii) Prezydent Barack Obama witał ją ze specjalną atencją. Podkreślił, że jest pierwszą kobietą, którą przysłała Irlandia i gdy oklaski tłumu ucichły, dokończył: „jest więc szansa, że teraz Irlandia zrobi wreszcie coś dobrze”, co rozbawiło gości. Gdy w 2017 Anne Anderson opuszczała Waszyngton, żegnała ją elita miasta nad Potomakiem, łącznie z prezesem Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych Johnem Robertsem, który rzadko pojawia się publicznie.
Anne Anderson zaprosiła dwa autobusy zasłużonych działaczy gejowskich organizacji walczących o prawa człowieka dla LGBTQ, by wspólnie z nami świętować irlandzkie referendum z listopada 2015 r, w którym Irlandia powiedziała TAK małżeństwom gejowskim.
Staliśmy w salonie zdobionym portretami dawnych ambasadorów i draperiami z zielonego aksamitu, pachnieliśmy, sączyliśmy szampana i słuchaliśmy krótkiego przemówienia pani Ambasador. Anne Anderson opowiedziała pokrótce, jaką drogę przeszła Irlandia od państwa niemal wyzaniowego, rządzonego przez kościół katolicki, do kraju, który pierwszy na świecie w referendum powiedział TAK małżeństwom jednopłciowym.
- Osią tej zmiany w naszym społeczeństwie była realizacja, że wszyscy jesteśmy równymi ludźmi, że nikt nie ma prawa uzurpować sobie przywileju „tolerowania” innych ludzi. Tolerować można czyny, zachowania, ale nie ludzi, nie to, jacy się urodzili. Większość nie ma prawa uważać mniejszości za gorszą.
Łzy kapaly nam do kieliszków. Na dworze było złote lato. Gejów w Irlandii już nikt nie tolerował. Geje w Irlandii po prostu byli. Ja chciałam umrzeć i urodzić się znowu w Irlandii.
Jolanta Saacewicz"
https://natemat.pl/blogi/jolantasacewicz...gGXkC9sl1w

Jak poczytałem to się aż popłakałem, chyba za wrażliwy jestem. Sztachetą z gwoździem? A co Wy o tym myślicie?
Odpowiedz

Ten temat zawiera więcej treści.
Aby uzyskać dostęp do reszty treści zaloguj się lub zarejestruj.




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości