Przyniosla mi go szwagierka. Siedzial na lipie, slupku ogrodzeniowym ratujac zycie przed biegajacymi luzem wiejskimi piesami.
One, szwagierki już go chwile widziały, ale nie były pewne co to za kot.
W końcu jedna z nich zdjela go z tego słupka, ponieważ od razu sie przytulił i nie chciał odejść to przyniosła do nas.
Ona ma trzy duże psy, to nie było by dobrym pomysłem brać go do siebie, a druga kota starszego.
Po przyniesieniu, od razu zachowywał sie jakby tu z rok mieszkał. Widać ze był u kogoś i ktoś wyrzucił go z auta, bowiem nikt z saiadow nie przyznaje sie do niego, a serio to by po prostu wrócił.
Ależ on niekulturalny, kto to słyszał by pic z łyżeczką w szklance!!!
To było o trzeciej wieczorem i juz wiem ze wszystkie szklanki z czymś musza być poza jego możliwościami. Po prostu przygotowywałem leki, chwile wyszedłem i miałem dzieki temu szanse zrobic mu kilka fotek.
W szklance nic groźnego nie było, dlatego spokojnie robiłem zdjęcie.