Ocena wątku:
  • 10 głosów - średnia: 3.3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Straszna opowieść Neoshy :)
Ładnie proszę nigdzie nie kopiować bez wcześniejszego zapytania się mnie o to [Obrazek: icon_e_smile.gif] Opowiadanie jest wielowątkowe, dopiero pod koniec wątki się połączą, ale zanim napiszę ten koniec, to jeszcze trochę minie [Obrazek: icon_e_smile.gif]

- Gdzie jest mój aparat? - spytała się siostry 19 - letnia Mia, wkurzona, bo była już spóźniona na spotkanie z Mikiem, swoim chłopakiem. Mieli się razem spotkać o piętnastej przed lasem. Chcieli spędzić miło czas ze sobą.
- Położyłam Ci go w szufladzie, bo na tym biurku mógł by spaść - powiedziała 18 - letnia Crystal.
- Mogłaś powiedzieć, nie musiałabym go godziny szukać - rzuciła siostrze gniewne spojrzenie.
- Sorki, chciałam dobrze. Nie złość się już.
- No okej, w sumie racja - włożyła aparat do torby, założyła ją na ramię, pocałowała siostrę w policzek i ruszyła na spotkanie.

-----

- Hej kochanie - Mia przytuliła Mike'a na powitanie. - Sorki, że się spóźniłam, nie mogłam znaleźć aparatu.
- Nie ma sprawy - odwzajemnił przytulaska. - Wiesz co, słyszałem od kolegi, że pół kilometra za tym lasem jest jakiś opuszczony psychiatryk. Wiem, że kochasz takie miejsca, więc jak chcesz, to po kilku godzinkach na łące moglibyśmy go zobaczyć od środka i cyknąć kilka kolejnych fajnych zdjęć do naszej kolekcji. Co Ty na to?
- Ale super, uwielbiam opuszczone psychiatryki, możemy iść tam od razu.
- To idziemy.

-----

Blair była 22 - letnią schizofreniczką. od 3 lat przebywała w psychiatryku, gdzie nikt jej nie odwiedzał. jej rodzice zginęli w wypadku, a przyjaciół nie miała. Nie miała nigdy kontaktu ze swoją dalszą rodziną, więc nie widziała powodu, żeby mówić im o swojej sytuacji.
- Blair, obiad - wyrwała ją z zamyśleń opiekunka chorych w szpitalu. Blair słuchała muzyki i przez to nie słyszała, gdy weszła.
- Dziękuję pani Sarah, że namówiła pani ordynatorkę, żeby się zgodziła na przynoszenie mi jedzenia do pokoju - odparła dziewczyna. - Ostatnio okropnie sie przez nich czuję, nie wysypiam się, jestem osłabiona, a gdy widzę, jak inni pacjenci się na mnie patrzą, kiedy z nimi rozmawiam, to wskazują na mnie i coś do siebie szepczą.
- Nie ma sprawy kochana, nie mogłam patrzeć, jak się męczysz, będąc wśród pacjentów.
- Jest pani taka kochana. Aż trudno uwierzyć, że oni mówią mi takie złe rzeczy o pani.
- Zawsze wtedy słuchaj muzyki, wtedy nie będziesz musiała tego słuchać słonko.
- Chciałam, ale rozładowała mi się mp trójka, a ten stary piernik w dyżurce nie chciał podłączyć mi jej, bo mówił, że nie ma ani sekundy czasu na takie pierdoły, bo jest zajęty, coś tam robił na kompie. Nie znoszę go.
- Nie martw się skarbie, słyszałam, że mają go zwolnić, więc spokojnie będziesz mogła poprosić o to innych opiekunów.
- Nareszcie ten głupi pierdziel stąd wyleci i nie będę musiała patrzeć na jego krzywą twarz.
- Ja też się cieszę Blairy. Niestety muszę już iść, bo o czternastej miałam zmienić Kate w obserwacji kamer.
- Szkoda, ale praca to praca.
- Nie marwt się, przyjdę do Ciebie za dwie godzinki. - powiedziała opiekunka wychodząc z jej pokoju.
Pomyśl, jak by wyglądała, jakbyśmy jej wyrwali oczy i włożyli tam te jajka, które jesz hahahaha.
Blair wypluła to, co miała w buzi i szybko włożyła do uszu słuchawki i puściła muzykę. Chwila zapomnienia o tej czynności i znowu musi tego słuchać. - Chyba te znowu nowe leki nie działają na mnie zbyt dobrze - pomyślała i położyła się spać.

-----

- Ale ten szpital jest duży - powiedziała Mia ze zdziwieniem.
- Kiedyś był to najlepszy ze szpitali w Nowym Jorku. Na początku był mniejszy, ale potem dobudowali większą część, niż był on na początku. Coraz więcej ludzi chciało się w nim leczyć, więc go powiększyli. Ale kiedy jeden szaleniec z przypadków niebezpiecznych się wydostał i pozabijał, a potem pozjadał kawałki ludzi w szpitalu, jego reputacja spadła. Nikt nie chciał już się tu leczyć, więc padł. Szybko o nim zapomniano.
- To pewno dlatego ludzie tu nie przychodzą.
- Nie wiedzą, co tracą.
- No, takie miejsca są extra. to jak, wchodzimy, czy cykamy najpierw jego zdjęcia z zewnątrz?
- Wchodzimy, strasznie jestem ciekawy, jak wygląda w środku. Zdjęcia na zewnątrz możemy zrobić, jak już wyjdziemy.
Weszli po schodkach i otworzyli drzwi, które przerażająco zaskrzypiały.
- Jest klimat, heh - powiedział Mike.
- Hah. Ciekawe, czy w środku będzie. mam nadzieję, że tak i sfotografujemy coś interesującego.
Im oczom ukazał się hall z odpadającą tapetą, punktem przyjęć z powybijanymi szybami, zakurzonymi krzesłami, petami, butelkami i śmieciami na podłodze, zwisającą lampką z pękniętą żarówką. i wózki inwalidzkie.
- Klimat jest, to cykamy zdjęcia - powiedział Mike. Pstyrkli kilka fotek i zdecydowali, że dalej pójdą schodami po prawej stronie.
- Może najpierw zajrzymy na ostatnie piętro? To tam były niebezpieczne przypadki - zaproponował Mike.
- Jasne, miejsce, gdzie byli najniebezpieczniejsi mnie najbardziej ciekawi.
Podczas, kiedy szli na górę, otwarte drzwi do szpitala same powoli się zamknęły skrzypiąc upiornie, a potem ich górny zamek sam się przekręcił...

-----

Blair po tygodniu poczuła się nieco lepiej. Lepiej na tyle, że chciała czasem wyjść z pokoju. Powoli się przyzwyczajała do tego, że inni pacjenci wytykali ją palcami. ale nie przejmowała się tym już tak. Do szpitala przywieźli nową pacjentkę, była chora na schizofrenię, tak samo, jak Blair. Dali ją do jej pokoju. Gdy Blair przyszła do pokoju ze stołówki, drzwi były otwarte, a dziewczyna właśnie wsadzała poduszkę w poszewkę. Blair wyłączyła muzykę.
Ciekawe, jak by wyglądała w wannie pełnej krwi, rzygów i sików, pewnie lepiej, niż ty w tej chwili hehehe
- Wal się - pomyślała. wzięła kilka wdechów i podeszła do dziewczyny.
- Hej, jestem Blair - podała jej rękę i uśmiechnęła się..
- Madi - podała jej rękę, ale nie odwzajemniła uśmiechu. Wyglądała na przygnębioną i zmęczoną psychicznie.
- Za co jesteś? Pytanie jak w kryminale, heh. Ja jestem tu niby za schizofrenię. - Próbowała ją jakoś rozweselić i zająć rozmową, żeby nie myślała o przygnębiających ją rzeczach.
- Za to samo. Jak tu jest?
- Jest okej, taka fajna opiekunka, Sarah, często mnie odwiedza. Inni pacjenci są raczej mniej przyjaźni, ale nie musisz z nimi gadać. Opiekunowie są okej. Tylko oni cały czas pierdzielą te chore rzeczy, jeśli nie masz słuchawek na uszach i puszczonej muzy.
- Oni zawsze to mówią - odparła smutno Madi. - dzisiaj rano mówili, że jakbym polała kwasem twarz rodziców, to bardziej by mnie kochali. to jest bez sensu. Nie wiem, czemu mi to wszystko mówią.
- Bo są sadystami psychicznymi. Ale na szczęście, kiedy z kimś się rozmawia albo słucha muzyki na słuchawkach, to siedzą cicho.
- Nie mam mp trójki. a rzadko z kimś rozmawiam. dlatego tak dużo ich słyszę.
- Ej, nie martw się, możemy gadać przez cały czas.
Madi uśmiechnęła się lekko.
- Przynajmniej z Tobą mogę o nich pogadać. Ludzie nie rozumieją, że oni są prawdziwi.
- Też mnie to wkurza. ale nikt tego nie zrozumie, skoro sam tego nie doświadczył. Ale, żeby się nie dołować, pogadajmy se o czymś lżejszym.
- Dają dobre jedzenie?
- A to zależy, bo kiedy są ozorki, to nikt ich nie je, ale kiedy jest makaron z sosem, to wszyscy wpierdzielają.
Zaśmiały się.

---

Chelsy i Brookie były najlepszymi przyjaciółkami, mieszkały obok siebie i spędzały ze sobą cały swój wolny czas.
W niedzielę Brookie przyszła do przyjaciółki na ploty, ale temat zszedł na inny tor.
- Nie mam pojęcia, co on widzi w tej Carrie. Przecież jest wredna.
- Ale tylko czasami, poza tym żałuje tego i ogólnie jest wrażliwa.
- Czy ja wiem, nie znam jej do końca. No ale nie będę mu mówić, z kim ma się umawiać. No ale miejsce na randkę to wybrał kiepskie.
- A gdzie ją zabrał?
- Mieli iść do jakiegoś opuszczonego domu w lesie. Podobno nikt tam nie chodzi i pomyśleli, że będzie fajnie go zwiedzić.
- Ciekawe, co tam będą robić hah. Nie no, żartuję.
- Haha.
- Ej, a może my byśmy się tam przed nimi wybrały? Nigdy nie byłam w opuszczonych domach.
- W sumie fajny pomysł, tylko trzeba się go dopytać, kiedy idą, żebyśmy się nie spotkali.
- Jutro się go spytam.
- Okej. Wiesz co, trochę jestem śpiąca, chyba się kimnę.
- Oki, to ja se w tym czasie odrobię matmę.

-----

Weszli na ostatnie piętro. Jego stan był gorszy, niż parteru.
- Extra tu - powiedziała Mia. - jak na najmroczniejsze piętro przystało. czuje się tą specyficzną atmosferę.
- No, jest ten klimat.
- To możemy najpierw zobaczyć ten pierwszy pokój po lewej.
Kiedy popchnęli drzwi, o mało nie wyleciały z górnych zawiasów.
- Zobacz, jakiś notatnik czy coś - Mia wskazała szafkę pod oknem. leżał tam czerwony pamiętnik. Podeszła i zrobiła mu zdjęcie.
- Kuźwa, na kluczyk - Mike próbował go otworzyć, lecz bezskutecznie.
- No nic, trudno, przeczytamy go w domu, jak rozłupiemy zamek młotkiem.
- Taki pamiętnik niezłego psychola musi być mega interesujący, szkoda, że nie możemy przeczytać teraz. - Wrzucił go do swojego plecaka.
- Kurcze, lać mi się chce - powiedział Mike. - Poszukam jakiejś toalety, a Ty zostań przy schodach.
- Okej, tylko się pospiesz, bo jestem ciekawa innych pokoi.
Mike szukał drzwi do łazienki i znalazł je na końcu korytarza. wszedł do toalety, wybrał najbliższą kabinę. Sikał, gdy nagle usłyszał ledwo słyszalne nucenie. Pomyślał, że to Mia stoi pod kiblem czekając na niego i z nudów se nuci.
- Mia? - spytał głośno. Cisza. - mia!? - powtórzył głośniej. nic. Po chwili nucenie stało się głośniejsze. Brzmiało jak to '' la la la'' z tej jednej z ulubionych piosenek Mii, Paradoxie - Invalid torture. Włosy zjeżyły mu się na głowie, szybko zapiął rozporek i wybiegł z toalety.

-----

- Hej, Blair, śpisz?
Pewnie zdechła. na jej miejscu też bym to zrobił, jakbym miał z Tobą spędzać czas. A potem po śmierci bym powiesił Cię na sznurku na drzewie za nogę i cię rozpruł, pokazując Ci, co masz w sobie i wepchnął do gęby, a potem czekał, aż wyzioniesz ducha.
- Blair - powiedziała głośniej.
Jak se słodko śpi. A wyglądała by jeszcze bardziej słodko z wyjętymi żyłami, nieprawdaż?
Madi wstała i obudziła Blair. Ta wyjęła słuchawki z uszu i usiadła na łóżku.
- Co jest? - spytała zaspana.
- Znowu ich słyszę. Mam ich dość. Pogadamy?
- Okej. Siadaj.
- Od jak dawna ich słyszysz?
- Od pięciu lat. A Ty?
- Od roku. Dzień po moich osiemnastych urodzinach zaczęli do mnie mówić te okropne rzeczy. Z czasem stały się coraz gorsze, w końcu nie wytrzymałam i powiedziałam o tym rodzicom. Nie uwierzyli. Zapisali mnie do psychiatry, a następnego dnia po wizycie rodzice przywieźli mnie tu.
- Hmmm, mnie też zaczęli prześladować dzień po osiemnastce. Ciekawe, czy to zbieg okoliczności, czy wtedy zaczynają nękać.
- Nie wiem. Ale wiem, że muszę się ich pozbyć, bo to jest nie do zniesienia.
- Musi być jakiś sposób, żeby zniknęli, u mnie też jest coraz gorzej. tydzień temu nie mogłam przez nich zjeść obiadu, bo mi go obrzydzili, 4 dni temu nie mogłam się wysikać, bo mówili, że w nocy wydrą ze mnie układ moczowy z pokarmowym i zamienią miejscami, a wczoraj nie mogłam nic narysować, bo powiedzieli, że wsadzą mi mój ołówek najpierw w odbyt, a potem w oko i dobiją młotkiem w obu miejscach. Chyba musimy jutro poprosić o leki przeciwlękowe.
- Myślisz, że to pomoże?
- Jeśli nie, to poprosimy o inny lek na lęki.
- Okej. jutro też powiem rodzicom, żeby kupili mi mp trójkę i zgrali na nią moje piosenki.
- Nareszcie przestaniesz słyszeć te ich okropności. Będzie dobrze, coś wymyślimy, żeby się odwalili - przytuliła Madi. 
- Dzięki. Mogę dzisiaj spać z Tobą?
- Jasne.

-----

- No, mały, drewniany domek to to nie jest - stwierdziła Chelsy.
- Tym lepiej, będzie więcej do zwiedzania. - odparła Brookie.
- Ciekawe, po co ktoś chciał mieszkać w środku dużego lasu na stałe.
- Mnie ciekawi bardziej, ile zajęło budowanie rurociągów, połączeń i takich rzeczy.
- Pewnie długo. To jak, wchodzimy razem, czy któraś wchodzi pierwsza?
- Razem. Wiesz, to w końcu opuszczony dom, razem będzie raźniej.
Podeszły do drzwi. Chelsy nacisnęła klamkę i dziewczyny popchnęły drzwi. Zaskrzypiały w taki sposób, jakby zapraszały je do środka.
Gdy weszły, im oczom ukazał się przedpokój z zakurzonym czerwonym dywanem biegnącym wzdłuż niego po środku, jasnym, drewnianym parkietem, drzwi do sześciu pokoi i łazienki, granatową lampą na środku sufitu, po prawo białą szafkę na buty, na której stał zakurzony czarny wazon we wzorki, schody po lewo i brązową wycieraczka pod nogami. Co dziwne, wszystkie drzwi były zamknięte.
- Hmm, stylowo - rzuciła Chelsy.
- To może chcesz tu zamieszkać? Haha.
- Wolę mieć do Ciebie pół minuty drogi niż pół dnia.
- Ciekawe, czemu ktoś zostawił wszystkie drzwi zamknięte.
- Może skrywają jakąś tajemnicę?
- Już mi się tu podoba. Zaczynamy zwiedzanie.
Podeszły do pokoju za schodami. Brookie nacisnęła klamkę, ta z łatwością ustąpiła. Zobaczyły przytulny pokoik dziecięcy pomalowany na jasny fiolet. W jego lewym kącie stała mała komoda, w prawym rogu było łóżeczko dla niemowlaka, przy nim pod oknem stała brązowa szafka, na której była pozytywka z aniołkiem.
- Ty, patrz, jaka ładna - Chelsy wskazała na pozytywkę. Wzięła ją do rąk i uruchomiła.
- Jej, jak ślicznie gra. Tak delikatnie - powiedziała Brookie.
- Weźmiemy ją. Ale to później, jak już obejrzymy cały dom.
Dziewczyny wyszły z pokoju i zaczęły zwiedzać następny. Nie słyszały, kiedy nagle pozytywka sama zaczęła grać, a w oczach aniołka można było dostrzec łzy...

Jak się Wam spodobało, to zamieszczę dalej [Obrazek: icon_e_smile.gif]
* Odpowiedz

Ten temat zawiera więcej treści.
Aby uzyskać dostęp do reszty treści zaloguj się lub zarejestruj.


[-]
Szybka odpowiedź
Wiadomość
Wpisz tutaj swoją odpowiedź.

Weryfikacja obrazkowa
Wpisz tekst znajdujący się na obrazku w pole poniżej. Ten proces pozwala chronić forum przed botami spamującymi.
Weryfikacja obrazkowa
(wielkość znaków nie ma znaczenia)



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości