Ocena wątku:
  • 3 głosów - średnia: 2.33
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Zakaz publicznej muzyki
Jeżeli w Twoim sklepie, barze, zakładzie usługowym odtwarzana jest muzyka, może się zdarzyć, że złożą wizytę kontrolerzy, którzy zażądają pieniędzy, postraszą karami, policją, prokuratorem i sądem. Za co i komu trzeba będzie zapłacić?
Abonament nie załatwia sprawy
Na początek ważna sprawa: opłacanie abonamentu radiowo-telewizyjnego nie zwalnia z obowiązku płacenia niemałych opłat licencyjnych za publiczne odtwarzanie muzyki. Abonament egzekwuje Poczta. Opłatami licencyjnymi zajmują się organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi (OZZ).
O tym, że Poczta Polska przystąpiła do "energicznych działań" mających na celu wyegzekwowanie należności z tytułu abonamentu radiowo-telewizyjnego było w ostatnim czasie głośno. Na pierwszy ogień poszły firmy. Powody są oczywiste. Abonament opłaca mały ich procent. Poza tym kontrolerowi o wiele łatwiej wejść do kawiarni czy fryzjera i sprawdzić, czy w lokalu znajduje się radio, niż skontrolować mieszkanie prywatne.
Przypomnijmy: za każdy odbiornik "firmowy" trzeba płacić oddzielnie abonament. Jeżeli jedno radio jest zainstalowane w sklepie, drugie na zapleczu, a trzecie w firmowym samochodzie, to zapłacimy potrójnie.
Jeżeli osoba fizyczna prowadząca działalność gospodarczą opłaca już abonament za sprzęt w domu, to i tak będzie musiała zapłacić za radio czy telewizor znajdujące się w firmie.
Opłaty licencyjne - dlaczego trzeba je płacić


Obowiązek płacenia tantiem wynika z prawa autorskiego. Art. 17 tej ustawy stanowi, że twórcy przysługuje wyłączne prawo do korzystania z utworu i rozporządzania nim na wszystkich polach eksploatacji oraz do wynagrodzenia za korzystanie z utworu. Ustawa chroni też prawa wykonawców i producentów. W praktyce osoby te powierzają zarządzanie i ochronę swoich praw organizacjom zbiorowego zarządzania prawami autorskimi.
Kupując płytę z muzyką w sklepie płacimy za prawo do jej słuchania na własne potrzeby. Przypominają o tym nawet stosowne napisy na pudełkach: "Publiczne odtwarzanie bez zezwolenia zabronione". Jeżeli chcemy wykorzystywać taką muzykę w działalności komercyjnej, publicznie odtwarzać np. w sklepie czy lokalu usługowym, to musimy zapłacić. W praktyce wygląda to tak, że podpisuje się umowy licencyjne na publiczne odtwarzanie muzyki z organizacjami zbiorowego zarządzania prawami autorskimi i na podstawie tych umów płaci tym organizacjom opłaty licencyjne. Potem rozliczają się one z twórcami.
Jeśli do sklepu, baru, hotelu czy zakładu usługowego przyjdzie kontroler którejś z organizacji i usłyszy muzykę z radia czy telewizora, to zażąda podpisania umowy, a także zapłacenia zaległych tantiem. Wielu przedsiębiorców to oburza. Uważają oni, że płacić powinni ci, którzy z muzyki żyją, np. właściciele dyskotek. Ale dlaczego ma płacić fryzjerka?
Art. 24 ust. 2 prawa autorskiego przewiduje, że posiadacze urządzeń służących do odbioru programu radiowego lub telewizyjnego mogą za ich pomocą odbierać nadawane utwory, choćby urządzenia te były umieszczone w miejscu ogólnie dostępnym, jeżeli nie łączy się z tym osiąganie korzyści majątkowych . Natomiast art. 110 stanowi, że wysokość wynagrodzeń dochodzonych w zakresie zbiorowego zarządzania przez organizacje powinna uwzględniać wysokość wpływów osiąganych z korzystania z utworów i artystycznych wykonań, a także charakter i zakres korzystania z nich.
Czy ktoś przychodzi do sklepu osiedlowego czy zakładu fryzjerskiego ze względu na muzykę? Przedsiębiorcy uważają, że nie i płacić tantiem nie chcą. Organizacje zbiorowego zarządzania - że tak, gdyż muzyka "napędza" klientów, wpływa więc pośrednio na zyski. Sądy najczęściej przyznają rację organizacjom zbiorowego zarządzania.
Niekiedy dochodzi do nieprzyjemnych sytuacji - kontrolerzy posuwają się nawet do "nalotów" w asyście policji na restauracje, w których w tym czasie odbywają się wesela. Nie wystarczy bowiem, że tantiemy opłaca już właściciel lokalu. Orkiestra, która "na żywo" gra piosenki innych wykonawców też musi swoje zapłacić. ZAiKS ściąga opłaty nawet od szkół organizujących studniówki. Te nie chcą, ale płacą.
Wolno wprawdzie nieodpłatnie wykonywać publicznie rozpowszechnione utwory podczas ceremonii religijnych, imprez szkolnych i akademickich lub oficjalnych uroczystości państwowych, ale tylko wtedy, jeżeli nie łączy się z tym osiąganie pośrednio lub bezpośrednio korzyści majątkowych i artyści, wykonawcy nie otrzymują wynagrodzenia, z wyłączeniem imprez reklamowych, promocyjnych lub wyborczych (art. 31 prawa autorskiego).
Kto może zażądać pieniędzy?
Część przedsiębiorców żyje w błędnym przekonaniu, że kwestie związane z opłatami licencyjnymi za odtwarzanie muzyki mają uregulowane, bo podpisali już umowę z ZAiKS-em i tej organizacji płacą tantiemy. Nic bardziej złudnego. Dlaczego?
Stowarzyszenie Autorów ZAiKS reprezentuje tylko autorów tekstów i kompozytorów. To w ich interesie ZAiKS podpisuje umowy, do autorów i kompozytorów trafiają pieniądze z tantiem. Ale przy tworzeniu i wykonywaniu muzyki zaangażowanych jest więcej osób. Ich prawa chronią inne organizacje. O jakie organizacje chodzi i kogo one reprezentują?
Producentów reprezentuje Związek Producentów Audio-Video ZPAV.
Z kolei wykonawców reprezentują dwie różne organizacje. Część z nich powierzyła swoje interesy Związkowi Stowarzyszeń Artystów Wykonawców STOART. Inni związali się ze Stowarzyszeniem Artystów Wykonawców Utworów Muzycznych i Słowno-Muzycznych SAWP.
Co to wszystko oznacza dla przedsiębiorców? Jeżeli publicznie odtwarzają oni muzykę z radia, w kolejce po pieniądze ustawią się Poczta - żądając abonamentu oraz organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, domagając się podpisania umowy i opłat licencyjnych:
[list]
[*]ZAiKS - żądając tantiem dla autorów tekstów i kompozytorów,

[*]ZPAV - po opłaty dla producentów,

[*]STOART - po pieniądze dla wykonawców

[*]oraz SAWP - również żądając tantiem dla reprezentowanych przez siebie wykonawców.
[/list]
Wbrew powszechnie panującej opinii trzeba też płacić za publiczne odtwarzanie muzyki klasycznej. Prawo autorskie chroni prawa majątkowe twórcy przez 70 lat od jego śmierci, dlaczego mielibyśmy więc płacić za Chopina czy Wagnera? Odpowiedź jest prosta - ponieważ ktoś tę płytę całkiem niedawno wyprodukował (tantiemy dla producenta), jakaś orkiestra nagrany na płycie utwór wykonała (tantiemy dla wykonawców).
Organizacje reprezentują nie tylko twórców polskich, ale także zagranicznych, na podstawie porozumień zawartych ze swoimi odpowiednikami z innych krajów.
le to kosztuje? Każda z organizacji wykorzystuje własne tabele opłat. W praktyce przy ustalaniu stawek (organizacje mówią o ich "negocjowaniu") przedsiębiorca ma niewiele do powiedzenia. Zapis w ustawie, że powinny one uwzględniać wysokość wpływów osiąganych z korzystania z utworów jest martwy. Stawki zależą od rodzaju lokalu (np. sklep czy bar), jego wielkości, rodzaju zainstalowanego sprzętu. Właściciel niewielkiego bistro z radioodbiornikiem, odtwarzaczem CD i 2 głośnikami płaci co miesiąc tylko do ZAiKS 80 zł.
Co jeśli nie podpiszę umowy i nie zapłacę?
Sprawa trafi do sądu. OZZ często zamiast wytaczać powództwa cywilne wykorzystują ścieżkę procesu karnego. Składają zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa z art. 116 ust. 1 prawa autorskiego: "Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom rozpowszechnia cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2". Sądy najczęściej skazują właścicieli lokali na wysokie grzywny. Na rzecz OZZ zasądzają zaległe za ubiegłe lata tantiemy. Przedsiębiorca nie dość, że będzie musiał zapłacić, to jeszcze będzie figurować w Krajowym Rejestrze Karnym jako osoba skazana za przestępstwo.
Czy jest jakaś alternatywa?



Jak widać, chcąc legalnie odtwarzać muzykę w lokalu trzeba przygotować się na niemałe wydatki. Dla sporej części przedsiębiorców są one zbyt wysokie. Z drugiej strony całkowita rezygnacja ze sprzętu grającego nie zawsze będzie korzystna. Klienci zakładu fryzjerskiego lepiej będą się w nim czuli słysząc relaksacyjną muzykę niż odgłosy dochodzące z ulicy. Jak zatem legalnie zmniejszyć koszty?
Obowiązku płacenia abonamentu można się pozbyć rezygnując z radia, ale zachowując sprzęt odtwarzający muzykę z kaset, płyt czy komputera. Nie załatwia to jednak kwestii opłat licencyjnych. Te należą się niezależnie od tego, czy piosenka odtwarzana jest z radia, czy z płyty. Co zatem zrobić, żeby nie płacić nie tylko abonamentu, ale również tantiem organizacjom zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, a w lokalu nie zapadła grobowa cisza?
Dla części przedsiębiorców rozwiązaniem może okazać się skorzystanie z oferty firm sprzedających muzykę, za której publiczne odtwarzanie nie trzeba płacić organizacjom zbiorowego zarządzania. Wszelkie prawa do utworów zawartych na sprzedawanych przez nie płytach są własnością tych firm. Utwory te nie są chronione przez organizacje zbiorowego zarządzania. Firmy oferują płyty z muzyką dostosowaną do konkretnych potrzeb, inną dla zakładu kosmetycznego, inną do lobby hotelowego. Cena jest wyższa niż "zwykłej" płyty, ale płaci się tylko raz - kupując płytę i można muzykę na niej zawartą publicznie odtwarzać do woli, bez potrzeby uiszczania dodatkowych opłat licencyjnych.
Decydując się na takie rozwiązanie trzeba być jednak konsekwentnym. Kontrolerzy z OZZ będą się bacznie przyglądać, czy czasami nie zdarza się nam włączyć radia czy puścić płyty z "ich" muzyką.


autor: Andrzej Janowski
Gazeta Podatkowa Nr 79 z dnia 2004-10-11
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Publicz...09826.html
Odpowiedz

Ten temat zawiera więcej treści.
Aby uzyskać dostęp do reszty treści zaloguj się lub zarejestruj.


Podobne wątki…
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Komponowanie i edycja muzyki na linuksie satox 15 378 02-07-2022, 6:03
Ostatni post: satox



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości