Przychodzi taki czas, że myśli się o śmierci codziennie. Może to jest już tak jakoś zaprogramowane, żeby
lżej było umierać? Nie wiem, tak sobie gdybam.
(31-03-2023, 20:51)hogan napisał(a): [ -> ]Przychodzi taki czas, że myśli się o śmierci codziennie. Może to jest już tak jakoś zaprogramowane, żeby
lżej było umierać? Nie wiem, tak sobie gdybam.
Możesz mnie za to zabić ale Bóg wpisał w twoje serce potrzebę wiecznego życia. Jednak nie można żyć w grzechu i być nieśmiertelnym. Wyobraź sobie gdyby Hitler i Putin żyli.wiecznie. Od upadku człowieka śmierć mamy w genach.
Taki proces samozniszczenia. Ludzie będą żyli wiecznie gdy Jezus oczyści przyszłości nasze ciała , grzechu.
Miałem nie pisać o Religi w takich tematach. Ale kocham cię człowieku chce abyś żyła sobie wiecznie.
Jednak w naszym doczesnym ciele to nie możliwe.
Jak Ty mylisz pojęcia... czy wiesz na czym polega wieczność a na czym nieśmiertelność?
Nieśmiertelnika można zabić a tych co żyją wiecznie, nie.
I nie chcę żyć wiecznie u boku Hitlera czy Stalina i innych złych ludzi a wszyscy zmartwychwstaną, bo karą za grzechy
jest śmierć.
Oglądałem wczoraj Asterixa i Kleopatre i mi się śniło że byłem marynarzem na jakimś statku, a potem wpołynelismy do portu w Aleksandrii i zwiedzałem jakeiś ogrody z lampartami.
Śniło mi się że leciałem samolotem który miał się rozbić
Czytałem ostatnio o tym jak przednie koło się rozwaliło w samolocie Ryanair gdzieś w Irlandii. Przy czym nic się nie stało nikomu, ale może stąd ten sen.
Z samolotem też miałem kilka dni temu ale problem się rozwiązał i wylądowaliśmy szczęśliwie.
Dzisiaj nie pamiętam żadnego snu. Nawet nie wiem czy miałem.
Miałam dziś paskudny sen.
W dużym zimnym pomieszczeniu było dużo ludzi gdzie wszyscy albo stali, albo siedzieli lub leżeli na ziemi. Nie było tak żadnych mebli.
Chciałam stamtąd uciec, ale nie było tam ani drzwi ani okien.
Ale ktoś mnie złapał za ramię i zaczął ciągnąć do ściany aż wepchnął mnie do jakiejś szczeliny i tak doszliśmy nad brzeg jakieś rzeki.
Tam była tratwa a na niej dwóch mężczyzn, kobieta w hidżabie i mała gruba dziewczynka o czarnych długich włosach.
Ja miałam kierować tą tratwą . Nagle okazało się, że są jeszcze dwie takie tratwy z ludźmi.
Zaczęliśmy płynąć w dół wzburzonej rzeki.
I wtedy kobieta z mojej tratwy złapała dziewczynkę i wrzuciła do tej rzeki ale mężczyzna z sąsiedniej tratwy złapał dziewczynkę za włosy i wyciągnął na swoją tratwę.
Nakrzyczał na moją kobietę, że źle zrobiła, że nie wolno topić dzieci, bo one są tłuste, a przecież tyle ludzi głoduje.
Wszyscy mieli urodę taką jak Arabowie ale facet mówił po polsku.
Wtedy się obudziłam