09-05-2023, 9:22
Sny "patowe"(pomieszczenie bez drzwi i okien), zazwyczaj przejawiają problemy z jakimi się borykamy.
Ty w swoim problemie znajdziesz rozwiązanie.
Jak wierzyłabym w to, że sny coś nam przekazują(ale nie wierzę, mimo że często na to wskazuje, że się sprawdzają), to moje
dwa sny "patowe", uznałabym za tragiczne a zwłaszcza ostatni sen, który jak na razie niczego nie udowodnił ale jest na to czas.
Na koniec wyjaśnię w czym rzecz, jeśli chodzi o czas*.
Pierwszy sen miałam w dzieciństwie, to był sen kompletnie patowy, czyli bez wyjścia. Tu dodam, że od "patowego" snu, jeszcze
gorszy sen czy w sumie najgorszy i złowieszczy, to sen "patowy", powtarzający się.
Śniło mi się wtedy, że jestem na wsi u moich dziadków i bawię się na podwórku przed domem. Nagle usłyszałam jakiś hałas,
jakieś walenie, rumor okropny. Wyszłam przed dom żeby zobaczyć co to takiego i zobaczyłam, że prosto na mnie, galopem
leci stado koni. Tak jakby ktoś je przestraszył i jakby uciekały w popłochu. Zaczęłam uciekać w dół z górki za domem.
Na dole były budynki gospodarcze i pomyślałam, że tam się schowam. Od tych budynków dzieliło mnie kilka kroków aż nagle
gdy chciałam dać kolejny krok, zobaczyłam że wzdłuż powstał rów bez dna i na taką szerokość, że za nic nie dałabym rady
go przeskoczyć. To była właśnie sytuacja patowa. Albo dam się stratować koniom albo skoczę w rów bez dna. Sen w tym
momencie się urywał a ja budziłam się cała spocona, zdyszana i rozpłakana. Zaraz był przy mnie tatko albo mama i pocieszali, że
to tylko sen. Tak, to był tylko sen... do następnego snu, gdzie ów sen, powtarzał się przez około rok dzień w dzień. Czy
raczej noc w noc. Aż do tragedii jaka spotkała moją rodzinę, czyli spłonął dom a w nim wujek, ciocia i trójka dzieci.
Sen znikł i już nigdy się nie powtórzył.
Drugi sen mam obecnie. Nie liczę ale od około tygodnia.
I tu, tak jak wcześniej napisałam, uważałam, że najgorszy sen jest ten, który jest patowy i powtarzający się lecz teraz, w obecnym
śnie, sytuacja okazuje się jeszcze gorsza a myślałam, że gorzej już być nie może.
Muszę chyba zmienić nazwę i patowy nazwać matowy. A obecny sen, nazwać patowy.
Szach- sytuacja bez wyjścia, sen się urywa.
Mat- sytuacja szachowa i sen powtarzający się.
Pat- sytuacja matowa, sen powtarzający się i z zakończeniem.
Zazwyczaj miewamy takie sny, że jak w śnie dzieje się coś złego, jak są właśnie sytuacje "matowe"(powtarzający się lub nie), to
budzimy się w takim momencie, czyli sen się urywa i w takim śnie, zawsze możemy znaleźć jakieś wyjaśnienie(o ile w to
wierzymy). I teraz opiszę mój sen "patowy".
W zasadzie nie ma w nim ani wstępu, ani rozwinięcia, tylko zakończenie. Jest dość krótki jak na sen na całą noc.
Sytuacja wygląda następująco:
Nie wiem, czy sama wpadłam do wody, czy ktoś mnie wrzucił. Sen zaczyna się w chwili, gdy już mam nad sobą taflę wody.
Widzę bąbelki powietrza. Nad wodą jakby jakieś dwa lub trzy cienie ludzi, jakiś zarys postaci, których nie mam możliwości
zobaczenia kim są. Woda jest czysta ale dość ciemna, więc w niej też w sumie nic nie widzę.
Słyszę swoje bicie serca, próbuję wypłynąć na powierzchnię lecz szamoczę się i nie mogę. Mam wrażenie, że ktoś z góry
próbuje mnie za głowę zanurzyć, docisnąć abym nie mogła chwycić powietrza i abym nie wypłynęła ale pewności nie mam.
Może to tylko siła jakiejś grawitacji w chwili walki o życie. Potem następuje jakiś dziwny luz. Nie wiem jak to inaczej nazwać.
Tak jakbym zaprzestała dalszej walki. Wiem, że się topię i wiem, że umieram, że to moje ostatnie sekundy życia.
I w końcu wiem, że już jestem pod wodą jako trup. Nie widzę siebie jak jestem pod wodą, bo wszystko widzę tylko
tak jak w rzeczywistości a nie jakbym oglądała film. Zwyczajnie wiem, że jestem już trupem, że koniec mego życia, że
nie udało się, że to już koniec i budzę się... niestety, zapłakana. Bardzo mnie ciekawi, co ten sen wyjawi, jaką tajemnicę
skrywa ale ten kto to czyta, niech wie, że jeśli mój żywot rzeczywiście się skończy, to ten sen był proroczy, tak jak i pierwszy sen.
* Jest na to czas. Oznacza to, że taki sen może trwać nawet przez lata w powtarzającym się cyklu a na koniec może mieć
całkowicie inne i zaskakujące zakończenie ale właśnie na to potrzeba czasu.
Ty w swoim problemie znajdziesz rozwiązanie.
Jak wierzyłabym w to, że sny coś nam przekazują(ale nie wierzę, mimo że często na to wskazuje, że się sprawdzają), to moje
dwa sny "patowe", uznałabym za tragiczne a zwłaszcza ostatni sen, który jak na razie niczego nie udowodnił ale jest na to czas.
Na koniec wyjaśnię w czym rzecz, jeśli chodzi o czas*.
Pierwszy sen miałam w dzieciństwie, to był sen kompletnie patowy, czyli bez wyjścia. Tu dodam, że od "patowego" snu, jeszcze
gorszy sen czy w sumie najgorszy i złowieszczy, to sen "patowy", powtarzający się.
Śniło mi się wtedy, że jestem na wsi u moich dziadków i bawię się na podwórku przed domem. Nagle usłyszałam jakiś hałas,
jakieś walenie, rumor okropny. Wyszłam przed dom żeby zobaczyć co to takiego i zobaczyłam, że prosto na mnie, galopem
leci stado koni. Tak jakby ktoś je przestraszył i jakby uciekały w popłochu. Zaczęłam uciekać w dół z górki za domem.
Na dole były budynki gospodarcze i pomyślałam, że tam się schowam. Od tych budynków dzieliło mnie kilka kroków aż nagle
gdy chciałam dać kolejny krok, zobaczyłam że wzdłuż powstał rów bez dna i na taką szerokość, że za nic nie dałabym rady
go przeskoczyć. To była właśnie sytuacja patowa. Albo dam się stratować koniom albo skoczę w rów bez dna. Sen w tym
momencie się urywał a ja budziłam się cała spocona, zdyszana i rozpłakana. Zaraz był przy mnie tatko albo mama i pocieszali, że
to tylko sen. Tak, to był tylko sen... do następnego snu, gdzie ów sen, powtarzał się przez około rok dzień w dzień. Czy
raczej noc w noc. Aż do tragedii jaka spotkała moją rodzinę, czyli spłonął dom a w nim wujek, ciocia i trójka dzieci.
Sen znikł i już nigdy się nie powtórzył.
Drugi sen mam obecnie. Nie liczę ale od około tygodnia.
I tu, tak jak wcześniej napisałam, uważałam, że najgorszy sen jest ten, który jest patowy i powtarzający się lecz teraz, w obecnym
śnie, sytuacja okazuje się jeszcze gorsza a myślałam, że gorzej już być nie może.
Muszę chyba zmienić nazwę i patowy nazwać matowy. A obecny sen, nazwać patowy.
Szach- sytuacja bez wyjścia, sen się urywa.
Mat- sytuacja szachowa i sen powtarzający się.
Pat- sytuacja matowa, sen powtarzający się i z zakończeniem.
Zazwyczaj miewamy takie sny, że jak w śnie dzieje się coś złego, jak są właśnie sytuacje "matowe"(powtarzający się lub nie), to
budzimy się w takim momencie, czyli sen się urywa i w takim śnie, zawsze możemy znaleźć jakieś wyjaśnienie(o ile w to
wierzymy). I teraz opiszę mój sen "patowy".
W zasadzie nie ma w nim ani wstępu, ani rozwinięcia, tylko zakończenie. Jest dość krótki jak na sen na całą noc.
Sytuacja wygląda następująco:
Nie wiem, czy sama wpadłam do wody, czy ktoś mnie wrzucił. Sen zaczyna się w chwili, gdy już mam nad sobą taflę wody.
Widzę bąbelki powietrza. Nad wodą jakby jakieś dwa lub trzy cienie ludzi, jakiś zarys postaci, których nie mam możliwości
zobaczenia kim są. Woda jest czysta ale dość ciemna, więc w niej też w sumie nic nie widzę.
Słyszę swoje bicie serca, próbuję wypłynąć na powierzchnię lecz szamoczę się i nie mogę. Mam wrażenie, że ktoś z góry
próbuje mnie za głowę zanurzyć, docisnąć abym nie mogła chwycić powietrza i abym nie wypłynęła ale pewności nie mam.
Może to tylko siła jakiejś grawitacji w chwili walki o życie. Potem następuje jakiś dziwny luz. Nie wiem jak to inaczej nazwać.
Tak jakbym zaprzestała dalszej walki. Wiem, że się topię i wiem, że umieram, że to moje ostatnie sekundy życia.
I w końcu wiem, że już jestem pod wodą jako trup. Nie widzę siebie jak jestem pod wodą, bo wszystko widzę tylko
tak jak w rzeczywistości a nie jakbym oglądała film. Zwyczajnie wiem, że jestem już trupem, że koniec mego życia, że
nie udało się, że to już koniec i budzę się... niestety, zapłakana. Bardzo mnie ciekawi, co ten sen wyjawi, jaką tajemnicę
skrywa ale ten kto to czyta, niech wie, że jeśli mój żywot rzeczywiście się skończy, to ten sen był proroczy, tak jak i pierwszy sen.
* Jest na to czas. Oznacza to, że taki sen może trwać nawet przez lata w powtarzającym się cyklu a na koniec może mieć
całkowicie inne i zaskakujące zakończenie ale właśnie na to potrzeba czasu.