Kilka nocy temu sen mnie nawiedził dziwny i trochę straszny.
Śniło mi się, że byłam w okrągłym dużym budynku bez drzwi, pełnym kobiet i dzieci.
Nie było słychać aby ktoś płakał lub krzyczał.
Był półmrok i wszystko było spowite w szarej mgle a moi współwięźniowie poruszali się w zwolnionym tempie i jakoś chaotycznie.
Wtedy ktoś mnie pociągnął za rękę i wyprowadził z tego pomieszczenia na jasno oświetloną przestrzeń.
Gdzie by nie spojrzeć- tylko pustka i jasność.
Czułam gorąco i bardzo chciało mi się pić ale nie było nigdzie studni ani strumienia.
W oddali zobaczyłam starego, zgarbionego człowieka , który na nosidłach niósł dwa wiadra. Wiedziałam, że jest w nich woda.
Poszłam a potem zaczęłam biec w jego stronę ale przestrzeń między nim a mną robiła się coraz większa.
Zaczęłam go wołać ale mój głos nie przypominał krzyku a raczej szept.
Gdy się obudziłam, moje wargi były spierzchnięte a w ustach miałam lekko gorzki smak... a kołdra leżała na podłodze.
Było już po covidzie więc nie były to chorobowe majaki.
Dodam jeszcze, że taka duża, ciemna i pełna ludzi hala, to już mi się śniła kilka razy wcześniej...
Sen z pozoru wydaje się mroczny ale ja tu widzę walkę z pragnieniem, stąd kołdra na podłodze, staruszek z wiadrami, nieosiągalność
tejże wody w wiadrach, zamknięte pomieszczenie, no i dzieci. Dzieci to zawsze kłopot a Twoim kłopotem było pragnienie i nieosiągalne
zaspokojenie tego pragnienia. Pocieszające jest to, że zawsze budzimy się ze snu, w którym jest sytuacja patowa.

Mam nadzieję, że po przebudzeniu, dostarczyłaś chociaż z litr płynów do organizmu, bo w sumie, to już nie było pragnienie, tylko
odwodnienie, bo jak czujemy pragnienie, to już zaczęło się odwodnienie

Jak dla mnie to Twój sen to jakaś wizja apokaliptyczna czasów covid np. Izolacja ludzi brak środków do życia tu wody. itp. że chorowałaś na COVID może ci się coś takiego pszysnilo.
Dzisiejszej nocy miałam sen z moim ulubionym zespołem BTS .
Otóż leżę sobie na boczku na kanapie i naprzeciw widzę "V" siedzącego na ławce i podpierającego swoją brodę -dłonią.
Siedzi nieruchomo bez mrugnięcia okiem jakby był nieruchomym posągiem.
Wzięłam długie źdźbło trawy i zaczęłam go nim dotykać ale on wciąż pozostał nieruchomy. Wtedy usłyszałam (ale nie widziałam) głos "J-Hope",
mówi, abym odpuściła, że "V" nic nie jest i często zastyga w takiej pozie . Wtedy obok mnie kucnął lider grupy "RM" i rozkazuje mi: Wstawaj, bo zaraz ruszacie i że teraz jego kolej na spanie i włazi mi za plecy na moją kanapę i spycha mnie na ziemię.
Ja nie chcę nigdzie iść ale po chwili jestem wśród tłumu .
Każdy z nas ubrany w biały długi do ziemi worek z otworami na głowę i ręce.
Nie ma tam młodych tylko sami dorośli i poruszają się jakby byli jakimiś maszynami.
Z boku na bok - a reszta ciała sztywna i nieruchoma.
Wtedy okazało się, że idziemy przez wąski wąwóz , którego ściany są śnieżno-białe o chropowatej powierzchni.
Ludzie przede mną skubią kawałki tych nierówności i wkładają do ust, więc i ja też tak zrobiłam.
Było kruche jak jabłko ale smakowało jak szkolna kreda do tablicy.
Potem zmieniło się miejsce.
Przyrównałabym je do ogromnego pustego akwarium, wypełnionego czymś takim jak duże , przeźroczyste bańki mydlane.
Większość z nich była jak ze szkła ale były też różowe.
Jak ktoś złapał różową -to się ożywiał ale jak taką bez koloru- to znikał razem z bańką.
Udało mi się złapać różową. W dotyku była śliska i klejąca... taka obrzydliwa.
Wtedy się obudziłam na poranne siku.
Śniło mi się że bylem na jakieś egzotycznej wyspie. W jakimś domu byłem i mój wujek leżał umierający. Wnuczek się z nim pożegnał i żona i wyszli. Ja poszedłem na przystanek. I się sen skończył.
Wujek żyje.
Kilka nocy temu śniłam wszystkimi zmysłami. Oprócz obrazów, barw i ruchu- były też dźwięki, zapachy, chłód...
Czułam jak wiatr targa mi włosy i ubranie , czułam też smak soli i chyba metalu.
Wchodzę na dużą leśną polanę. Dookoła na zielonej trawie siedzą zieloni ludzie. Wszystko było w kilku odcieniach zieleni.
Ludzie ubrani w jakieś zielne łachmany. Twarze też mieli zielone... ale pośrodku polany był złotawy blask
i coś na kształt ołtarza. Obok stoi jakiś szaman albo guru sekty czy inny szaleniec.
Na tym stole leży z zamkniętymi oczami moja średnia wnuczka i ma prawą dłoń całą we krwi.
Szaleniec wywija maczetą i krzyczy, że będzie operować by coś wyjąć i wszczepić jakiś kryształ magiczny.
Patrzy na mnie złowrogo i każe mi się oddalić ale ja jestem gotowa się bić .
Moja wnuczka się wybudza i mówi mi abym odeszła i się nie wtrącała.
Wtedy guru demonstruje ów kryształ i że to będzie ją chronić.
Kryształ to małe zielone szkiełko w kształcie walca. Takie 1 cm. na pół centymetra.
Wtedy ja wyciągam z kieszeni całą garść takich zielonych szkiełek i mówię, że to nic nie warte,
bo kupiłam na rynku od biednych ludzi za 5 złociszów i że mam tego więcej.
Zieloni ludzie biegną do szamana i mu pyskują ....
No właśnie... reszty nie pamiętam, tyle tylko jeszcze, że z moją wnuczką zaczynam uciekać.
Krzewy chyba miały kolce, bo czepiały się naszych ubrań.
Poczułam jeszcze ostry ból na palcu i zaczęłam ssać tą ranę ale krew była słona.
Sen był dłuższy ale resztę zapomniałam.
Śniło mi się że w jakiś sposób moja rodzina odziedziczyła tron Brytyjski, mój brat został królem wielkiej Brytanii a ja cesarzem Indii.
Mój sen z poprzedniej nocy:
Jestem w chińskim miasteczku na targowisku czy innym placu.
Ludzie w tradycyjnych chińskich strojach sprzedają drzewka bonsai a inni takie roślinki przycinają.
Wtedy jakiś stary Chińczyk nakrzyczał na mnie i kazał pracować.
Ja też miałam na sobie tradycyjne Qipao i czarne buciki .
Wtedy na plac wjechało kilka wojskowych ciężarówek i żołnierze kazali nam się wynosić z placu.
Jeden z nich popchnął mnie w stronę jakiegoś domku a jak tam weszłam to zatrzasnął za mną drzwi.
Pomieszczenie było ciemne i zalane wodą. Czułam jak mi nią nasiąkają buciki .
Ale po chwili ciemność zrobiła się szara a ja dostrzegłam wyjście.
Wyszłam i zobaczyłam teren z pagórkami porośniętymi kolorowymi kwiatami.
Chciałam nazrywać sobie bukiecik ale jakiś głos powiedział, że każdy z tych kwiatów to człowiek,
który żyje na świecie i jak zerwę kwiat, to ten człowiek umrze.
Wtedy w oddali dostrzegłam pięknego tygrysa, który się zbliżał ale wcale się nie bałam.
Zaczęłam go głaskać i przytulać się.... to było miłe ale się budziłam.
Zenobio, wkrótce zdobędziesz coś, co wcześniej wydawało ci się nieosiągalne. Może to być związane z czymś materialnym albo
jakimś wyższym poziomie/ awansie albo choćby z pokonaniem choroby. Cokolwiek by to nie było,
ZYSKASZ BARDZO
SILNEGO A NAWET NAJSILNIEJSZEGO ZE WSZYSTKICH SPRZYMIERZEŃCA, KTÓRY TO WŁAŚNIE PRZYCZYNI SIĘ DO
TWEGO SUKCESU. Tylko dzięki niemu zdobędziesz coś, co nadal wydaje Ci się nieosiągalne.

Mi się znowu śniło, że muszę wracaź na studia i zdawać jakiś egzamin. Pojechałem tam i poszedłem na ten egzamin, a test to była jakaś spora ksiażka a tam setki pytań i ja próbowałem je rozwiażać. Jeszcze nie wiadomo o czym te pytania. Po jakieś trzech godzinach zorientowałem się że na końcu tej ksiazki są rozwiązania tego testu. Totalnie byłem zagubiony w tym śnie, ale potem weszły kelnerki i podaly wszystkim spagetti.