KORDIALNE

Pełna wersja: Wkurzające zakupy?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11



Ciekawy film.
Boni fajny film. Dla robiących zakupy bardzo przydatny.
Najlepiej wedlug mnie wybrac produkt w internecie, patrzac na opinie z kilku stron internetowych i odebrać w sklepie.
Ostatnoo bylem ogladac odtwarzace i 90 procent to byla chinska tandeta sprzedawana pod marka Manta. Wczesniej kupilem zreszta taki odtwarzacz Sony i soe tez okazal Chinska tanteda. Na szczescie mi zwrocili kasę. Wiec kupilem jak pisalem przez intrernet sprawdzony produkt made in Japan i spoko jak na razie.
Takich rzeczy na pewno przez net nie będę kupowała, bo opinie są zafałszowane a i sprawdzić nic nie można.
Wolę w sklepie i na miejscu sprawdzają czy działa.
(11-02-2018, 11:12)Athena napisał(a): [ -> ]Stara baba po 60-tce .......,
stare prókwy na emeryturach.......
 Młodej ekspedientce kłania się  Stara Prukwa na emeryturze czyli Stara baba po 60-tce.

Mam spojrzenie z trzech stron.
Sama byłam ekspedientką a obecnie jestem matką ekspedientki i klientką.

Za PRL-u pół roku pracowałam na spożywczym (za ladą).
 Któregoś poniedziałku przy chłodziarce woda a z chłodziarki lekki smrodek. (nocny brak prądu- mogło się psuć nawet od soboty).
Kurczaki - w stanie nie nadającym się do sprzedaży.
 Kierownica daje polecenie: umyć w solonej wodzie, przyprawić ostrą papryką, czarnym pieprzem i jeszcze jakimiś ziółkami... no i na rożen.

Basia wiedziała jak się do tego zabrać bo pracowała tam od lat, ale ja, młoda głupia i naiwna, stwierdziłam : "Ale to przecież śmierdzi" !
 Jak  dostałam z liścia w pysk, to już wiedziałam, gdzie moje miejsce i czego mówić się nie powinno.
Ale kurczaki z rożna miały wzięcie i były w cenie świeżych.
Poinformowałam o uderzeniu i kurczakach  naszą kadrową- a ona, żeby złożyć wymówienie to może zdążę przed remanentem, a w tym sklepie manko było zawsze, więc mogą braki w kasie zwalić na mnie.

Okres wypowiedzenia - dwa tygodnie, które musiałam przepracować.
Mieliśmy stałego klienta- starszy pan z białą laską. Poprosiłam aby podszedł bez kolejki.
Poprosił o makrelę w pomidorach .
Ale kierownica była szybsza i wrzuciła mu do torby puszkę z wypukłym wieczkiem.
Zwróciłam jej uwagę, że to puszka na zwroty.
Co ja się wtedy nasłuchałam w kantorku.. : %^#$%@+=*.....  i jeszcze gorzej.
Teraz wiem, że szefowej można odpyskować , ale nigdy przy klientach.

Moje zdziwienia jako klientki- opiszę później.
A co się dzieje w pracy u córki- może powinnam przemilczeć..?
Właśnie przez takie oszustwa, rzuciłam pracę ekspedientki i też chcieli manko na mnie zwalić ale zabrałam du..ę i sobie poszłam.
Oczywiście wpierw dostałam moją wypłatę. I najgorsze w tym było to, że ja byłam na próbnym a więc na kasie nigdy
nie stałam a więc jak mogłam zrobić manko?! ubawa2
Ja  niestety obsługiwałam więc i do kasy miałam dostęp... zatem łatwo mogłam zrobić manko.
 Ważyło się towar na takiej dużej wadze i mnożyło na papierze.
Nie mieliśmy nawet kalkulatorów, wystarczyło więc źle pomnożyć.
Ale o brakach w kasie mówiło się jak o kradzieży pieniędzy. 
Nasza kierownica robiła zakupy do domu i nawet liczyła ile i co, ale nikt nie widział momentu , kiedy (ponoć) płaciła.
Ja słyszałam, że zapłaciła przy Baśce a Baśka, że płaciła przy mnie.
Kierownica nawet nie była właścicielką sklepu bo to było "Społem" ale kradła jakby była na swoim.
Też taka waga była gdy pracowałam w sklepie, też na papierze liczone pod warunkiem, że jak towar było trzeba
zapakować, to właśnie w ten papier z rachunkiem aby kupujący miał pewność, że go nie oszukano ubawa2
Taki sam też cyrk był z zakupami kierowniczki i chyba też Społem, w każdym bądź razie, sklep samoobsługowy.
Ale to nie był jak dzisiejsze samoobsługowe lecz oddzielne stoiska do wszystkiego. Oddzielnie nabiał(ja pracowałam
w nabiałowym), warzywa, mięso, itd.

Ser obkrajały i sprzedawały jako świeży.
Kapsle na butelkach od mleka zmieniały.
Stary chleb w skrzynkach, polewały wiadrami wody, zakrywały wielką grubą folią i weekend zostawiały przy
kaloryferze a w poniedziałek sprzedawały jako świeżutki i jeszcze gorący.
Kradły mleko w proszku(odsypywały).
Twaróg jak śmierdział, to pod wodę.


Z chlebem miałam incydent, bo wiadomo, jak na próbnym, to przynieś, podaj, pozamiataj a więc z rana zawsze
kierowniczka kazała mi umyć podłogę na zapleczu. Tak sobie myślałam, po jakie licho w poniedziałek rano mam to robić.
Ale faktycznie, za każdym razem, w poniedziałek(a czasem i w inne dni), przy kaloryferze była kałuża wody.
Zgłosiłam to raz, dwa, trzeci raz i dziesiąty a one patrzyły na siebie i się głupio uśmiechały ale trafiłam na jedną
bardziej życzliwą i po cichu powiedziała o co chodzi a ja durna zgłaszałam, że kaloryfer cieknie.  ubauba5
Jak ktoś nie zrozumie skąd ta woda, to wyjaśnię- od polewania chleba wiadrami wody.
(23-08-2022, 16:17)hogan napisał(a): [ -> ]Ser obkrajały i sprzedawały jako świeży.
Kapsle na butelkach od mleka zmieniały.
Stary chleb w skrzynkach, polewały wiadrami wody, zakrywały wielką grubą folią i weekend zostawiały przy
kaloryferze a w poniedziałek sprzedawały jako świeżutki i jeszcze gorący.
Kradły mleko w proszku(odsypywały).
Twaróg jak śmierdział, to pod wodę.
Numery z serem i twarogiem- u nas było to samo.
Jeśli chodzi o chleb, to zawsze kilka bochenków schło przy grzejnikach a potem tłuczenie młotkiem na mniejsze kawałki i maszynka do mięsa
... w ten sposób robiliśmy "tartą bułkę",  sprzedawaliśmy ją na wagę ale klientka musiała mieć ze sobą woreczek lub torebkę.
"Bułka" była świeża więc i finansowo musiała się opłacać. Zysku nie było wiele ale sądzę, że to -mimo wszystko- było uczciwe.
Wygląda na to, że wszędzie mieli takie same metody ubawa2
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11