O jak ładnie rozwinęliście różne kwestie, do których też dorzucę swoje trzy gorsze.
To tak po kolei...
Nie cierpię jak cokolwiek jest grubo krojone a jak będę chciała zjeść grubsze, to położę dwa plasterki, to
jest moim zdaniem logiczne a oni robią tak aby na siłę te parę deko wcisnąć.
Ja i tak najczęściej, nie kupuję w dekagramach czy w plastrach, tylko w ilościach, czyli przykładowo, nie
10 dkg wędliny, tylko całą, zapakowana, bo mam pewność, że jest świeższa od tej już krojonej.
Co do towaru przy kasie, w Gamie, tu gdzie najczęściej teraz robię zakupy, już je nauczyłam, jak mają to robić. :lol:
Zawsze, przekładają na koniec(nazywam to zsypem), tak normalnie, dla każdego ale u nich, jest tak, że aby
do tego końca się dostać, to trzeba nie lada wyczynu, bo zagradzają klienci z drugiej kolejki i witryny ustawione
zaraz przy kasie. A ja nie mam zeza czy rozdwojonych gałek ocznych abym mogla obserwować to, co ona nabija
na kasę i razem żeby obserwować na dwa metry dalej, co dzieje się z moimi produktami w zsypie, gdzie żule już tylko czatują
a więc nauczyłam, że jak ja kupuję, to wpierw, wszystko wyładowuję na ladę przy kasie(nie ma taśmy) i potem ona kasuje
a ja z powrotem, wrzucam wszystko do koszyka. Wtedy, nie sterczę długo przy kasie nawet z ogromnymi zakupami, tylko
odjeżdżam wózkiem gdzieś na bok. Nowe ekspedientki, czasem tego jeszcze nie wiedzą ale po jednym razie zapamiętują, bo na
szczęście, jestem tam jak honorowy klient o czym wielokrotnie, publicznie szefowa informowała wszystkich :lol:
Problem pojawia się, gdy jestem w innym sklepie.
Wszelkie komentarze ekspedientek, puszczam mimo uszu, bo nie przyszłam dyskutować, tylko zakupy robić a przez
takie gadanie, to mogę połowę rzeczy nie zabrać... no chyba, że o to im chodzi.
Do ciągłej zmiany pracowników, nie wiem, może przywykłam a może jest mi to bez znaczenia, aby tylko sklepowa
robiła to, co do niej należy. :) A zmieniają się rzeczywiście bardzo często, w ciągu niespełna roku, w jednym sklepie,
widziałam już chyba z 20 nowych ekspedientek, których i tak już nie ma.
I masz rację Robociku, za łatwo wszystkiego chcą, kasy i nic nie robić ale, myślę, że w dzisiejszych czasach, to i szefostwo
może być różne.Także więc, nie wiem gdzie akurat tkwi problem, w nowych ekspedientkach czy w szefostwie a prawdy
raczej nigdy się nie dowiemy.
Ja wiem na swoim przykładzie z młodych lat, jak widziałam wszelkie oszustwa i kombinacje i sama zrezygnowałam z takiej
pracy, bo nie byłam w stanie oszukiwać ludzi a i pewnie, wcześniej czy później i tak by mnie stamtąd wygryzły "stare wygi", bo
sprzedawałam nie to co trzeba(świeże a nie stare). Teraz za to, jestem bardzo czujna co kupuję.
O jena! To akurat problem Józiu, na skalę chyba całej Polski albo i świata.

Przykład: Nie mogę jeść teraz, nawet jak bym chciała, mięsa wieprzowego(podjadam czasem ale staram się unikać)
no i pytam się ekspedientkę, jaki jest skład "tej" wędliny. Ona mówi: "nie wiem ale zaraz zobaczę na zapleczu, może
mają jeszcze opakowanie". No i czekam sobie a ona poszła grzebać chyba w śmieciach... Wraca po kilku minutach
i mówi, że niestety ale nie ma już opakowania. No to ja do niej tak: To jak może pani, sprzedawać coś, czego pani
nie zna zawartości czy składu? Nic nie odpowiedziała, tylko buraka walnęła.
Innym razem, zapytałam się, czy bywa u nich kiedy masło, które ma 100% masła w maśle.
"Pani kochana, a kto by takie masło kupił, one pewnie z 30 zł by kosztowało"... nosz kuźwa! Ja bym kupiła!