KORDIALNE

Pełna wersja: moje, kiepskie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Kilka napisałem, większość gdzieś w necie zagubiłem.
Ponure, jak wszystko czego się dotykam.
 Kiepskie, ale czarne, takie ma być.
 


Widzi, słyszy, czuje.
Straszliwy ból, chirurg skalpelem ciało rozcina.
Chce krzyczeć, że nie śpi pokazać, że czuje... ale nie może.
Nie może nawet łzy w oku rozmazać.
Okrutne ciało, uparty umysł
nie daje się ruszyć, każe mu cierpieć.
Były to chwile, potem godziny, brzuch już zaszyty.
Chirurg zmęczony obciera czoło. Pacjent stracony.
On wszystko widzi, nawet i słyszy, chce wyć z rozpaczy.
Nikt go nie słyszy.
Bagnetem przebity, skalpelem pocięty.
Ciągle żywy.
Za grzechy, za zbrodnie, żywy... na wieki wyklęty.
Do wąskiej skrzyni wrzucony, patrzy na słońce,
ktoś rzucił wieko na górę trumny.
Młoty gwoździami zamknęły mu oczy.
Już tam na dole, trumna prawie zrzucona.
Teraz już tylko błagaj o śmierć, ona to dobroć i wybawienie.
Życie... to koszmar to zimna skrzynia  to ciemność to zło.
Sypią już piach,
będzie go dużo, pokryje skrzynie, najpierw jej dach.
Aż znikniesz cały w grobowym dole, z niego nie wyjdziesz.
Nie będzie nigdy ci więcej dane, pobiegać po lesie, popatrzeć w niebo.
Krwią innych droga jego była skąpana, jego spełnienie to bliźnich cierpienie.
Teraz sam w skrzyni, pod warstwą piachu,
nie ma co  liczyć na miłosierdzie,
na szybką śmierć... na wybawienie.


Uważam, że nie ma nic kiepskiego, są tylko inne gusta.
Mi się podoba, bo mój klimat... podobne pisałam będąc w szpitalu. ubawa
(20-03-2020, 15:12)hogan napisał(a): [ -> ]Uważam, że nie ma nic kiepskiego, są tylko inne gusta.
Mi się podoba, bo mój klimat... podobne pisałam będąc w szpitalu. ubawa

A no własnie ..Hall zawsze fajnie pisze i pisał ,tylko trzeba mówić ,że są ''kiepskie'' oczko
No nareszcie są.
Twoje wiersze są piękne żadne tam kiepskie, i koniec i kropka.


Wcześniej nie miałam trochę odwagi. 
Masz zasady, a one są wartościowe mega. Czasem sobie myślę, że ten świat, nie jest taki zły.
Są Ludzie tacy jak Ty.
Czarne myśli, martwa dusza...
Trzeba wstać i przetrzeć oczy, co tak ciemno?
Znikły nawet gwiazdy z nieba,
gdzie ja jestem, czy już czas, czy bać się trzeba?
To korytarz jakiś zimny, czuje stęchły odór skały.
Muszę pobiec, muszę dalej, aż zobaczę kawał nieba.
Stop... tu kończy się podziemna cela,
wszędzie skała, nie ma wyjścia.
Czy ja śpię, czy już umarłem?
Boże błagam, ja to wiem,
jam niegodzien...
Niech to będzie tylko sen.
Światło jest w oddali.
Bóg, Anioły moich modlitw wysłuchali?
Biegnij szybko jak szalony,
Już za chwile będzie jasność, koszmar minie.
Jestem prawie już na miejscu, to ratunek...
Ocalony!?
Nie... to oczy tak świeciły,
wpadłem w diabła ostre szpony.

(20-03-2020, 15:48)Boldusia napisał(a): [ -> ]No nareszcie są.
Twoje wiersze są piękne żadne tam kiepskie, i koniec i kropka.


Wcześniej nie miałam trochę odwagi. 
Masz zasady, a one są wartościowe mega. Czasem sobie myślę, że ten świat, nie jest taki zły.
Są Ludzie tacy jak Ty.

Boldusia, gdyby choć 5% prawdą było,
szedłbym dumnie, pełne pychy miałbym ryło.
Dzięki za łaskawe oceny.
Ja wiem...
To miło.

Fajny, smutny, diaboliczny.
Taki sobie, pełen bólu...
Dla mnie śliczny.
To jakieś teksty hipotetycznych, przyszłych (a może gotowych) piosenek czy wiersze?
Halloween.
Pamiętam jeszcze z (tu była nazwa forum),że miałeś zawsze smutne myśli.
Może warto coś w sobie zmienić?
A wiersze bez rymów częstochowskich coraz bardziej mi się podobają.Mickiewicz ,Słowacki,Gałczyński już byli ubawa
Smutne, ponure ale kazdemu coś innego w duszy gra
wiersze jak życie
Dziewczynka z zapałkami (oczywiście była inspiracja
Później dopadłem w necie przeróbkę... tylko w innym zupełnie kontekście. Wiec ja przeróbkę przerobiłem... i mam.  ubawa
No ale z tych początków nie wiele zostało, ulica, dziewczynka i zapałki.





Ponure szare tynki niewielkiego miasta.
To grudzień, trzaskający mróz, opatuleni w płaszcze, kożuchy
spieszą do domów, do żon do dzieci.
Mała dziewczynka, w lekkim wiosennym płaszczyku,
przemyka się wzdłuż muru, unikając lodowatego, jego dotyku.
Ona nie może, do mamy do taty.
Musi tu być, zarabiać, tam w domu jej matka.
Właściwie umiera, straszliwa choroba ją dręczy, życie odbiera.
Jest mały braciszek,
on musi się bawić, on musi się uczyć.
Ma być kiedyś wielki,
Ma nic nie widzieć, matki konania, siostry udręki.
Mała dziewczynka, tak mikra latami, z bagażem staruszki, cierpienia dniami.
Czerwone od mrozu dziecięce dłonie
a w nich zapałka, mały ognik płonie.
Ludzie w pospiechu, ją potrącają, nikt nie chce kupić pudelka zapałek.
Kogo obchodzi ta mała dziewczynka, ona przeszkadza,
po co tu stoi?
Ludziom jest zimno i im się spieszy.
Już zgasła kolejna zapałka i nagle zabłysła iskierka nadziei.
"Hej-- masz jeszcze zapałki tu do sprzedania?
Wejdźmy do bramy, tam śnieg nie pada."
Dziewczynka ta mała i doświadczona
z radością weszła za tym człowiekiem.

Był zwykły taki, lecz oczy miał gada.
Noc grudniowa, zimna straszliwie.
Cisza już w mieście zapanowała.
I tylko na chwile, płacz, krzyk... ją przerwała.
Nikt nie usłyszał, a brzmiało straszliwie.
Rankiem...  stara żebraczka,
znalazła zwitek cienkiego kubraczka
Podeszła bliżej zaciekawiona,
Czy ktoś to zgubił, czy ...
To była ta  mała dziewczynka
zapałka w dłoni niedopalona.
Szyję tej malej, krew oblepiała.
Sople czerwone ku ziemi sięgały.
Tylko oczy tej małej,
we krwi skąpane
oczy tej małej... one się śmiały.
Stron: 1 2 3