Nie jestem zwolenniczką wyrobów przetworzonych ale zdaję sobie sprawę, że mimo ich zawartości, wiele osób się nimi zajada.
Jedna moja rada. Nigdy nie gotuj ani nie smaż parówek, bo po poddaniu obróbce mogą być szkodliwe dla zdrowia.
Ugotuj wodę i wyłącz. Do jeszcze prawie wrzącej wody wrzuć parówki i po kilku minutach wyjmij bez gotowania.
Parówki zawierają azotyn sodu (E250) - konserwant, będący składnikiem soli peklowej, który chroni m.in. przed rozwojem
laseczek jadu kiełbasianego oraz wzmacnia różowo-czerwony kolor. Przedłużona obróbka cieplna sprawia, że azotyny przekształcają
się w nitrozaminy - substancje o działaniu rakotwórczym.
Zjadam to jak jestem w biegu... Wiem że to trucizna ale człowiek z głodu robi wiele głupich rzeczy... Czasami zjem hot doga.
Też odradzam bo tam nie ma ani wartościowego mięsa ani wartościowego pieczywa. Zupełnie nic nie ma dobrego ale żołądek zapcha...
Drugim razem lepiej zjedz zapiekankę z pieczarkami, bo taka parówka podgrzana, to właśnie to o czym pisałam
Ciekawe jak zdrowe są parówki z żabki co się godzinami kręcą na tych grilach.
Lubię parówki ale też ich nie zagotowuje od kiedy to przeczytałem na instrukcji.
Mądry Chłopak
Ale ogólnie, lepiej w ogóle ich unikać, wszystkie są robione tak samo.
W sumie lepsza parówka z azotynem sodu niż z jadem kiełbasianym.
Jak chodziłem do szkoły ochrony osób wykładowca (wykłada w Akademii Obrony Narodowej) twierdzi że najbardziej niebezpieczną substancją trującą jest właśnie jad kiełbasiany.
Parówki kojarzą mi się z górami. Pamiętam jak ze 20 lat temu będąc na nartach podgrzewaliśmy parówki w czajniku elektrycznym i na grzejniku... To były czasy hehehehe...
Parówki są ok. Z majonezem kieleckim, albo z musztardą francuską. Mięso jak mięso. Byle nie miało to w sobie za dużo chemii.
(04-09-2022, 8:30)karbon napisał(a): [ -> ]W sumie lepsza parówka z azotynem sodu niż z jadem kiełbasianym.
Jak chodziłem do szkoły ochrony osób wykładowca (wykłada w Akademii Obrony Narodowej) twierdzi że najbardziej niebezpieczną substancją trującą jest właśnie jad kiełbasiany.
Parówki kojarzą mi się z górami. Pamiętam jak ze 20 lat temu będąc na nartach podgrzewaliśmy parówki w czajniku elektrycznym i na grzejniku... To były czasy hehehehe...
Właśnie po obróbce termicznej, wytwarza się jad kiełbasiany, przeczytaj co wcześniej napisałam.
bonaparte napisał(a):Parówki są ok. Z majonezem kieleckim, albo z musztardą francuską. Mięso jak mięso. Byle nie miało to w sobie za dużo chemii.
Parówki to nie jest mięso.
Makłowicz powtarza to ciągle że parówki wrzucamy do gorącej wody a nie gotujemy je w tej wodzie.
Też tak robię od jakiegoś czasu (ze dwa lata) ale najczęściej zjadam na zimno (głównie "Sokoliki") z musztardą.
Bywa że jak jestem głodny a nie ma czasu to właśnie hot dog czy panini z Żabki lub zapiekanka z Orlenu a najlepiej z Shell.
Te parówki na stacjach właśnie nie są gotowane a tylko podgrzewane. Co nie zmienia faktu że to badziewie marnej jakości. Wraz ze słabym pieczywem.
Oj... pieczywo w takich punktach, to też nie jest pieczywo, tylko mrożona substancja z kredy i wapna.